XI Podkarpacka Pielgrzymka Krwiodawców
Joanna Pełdiak
zdj. Zdzisław Wójcik
„Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie” Jan Paweł II
Pewne dźwięki, obrazy, słowa, dopiero w określonej przestrzeni nabierają głębszego sensu…
Po raz pierwszy zetknęłam się z honorowym krwiodawstwem na studiach, kiedy wspólnie z grupą akademickich przyjaciół, co kilka miesięcy chodziliśmy oddawać krew do Stacji Krwiodawstwa. Wtedy nie myślałam o tym, że Komuś daję cząstkę siebie, że Ktoś wyczekuje właśnie tej grupy krwi, że może Komuś daruję kolejny dzień życia…
Pamiętam tylko wyjątkowy smak kasztankowej czekolady w ustach, którą zajadaliśmy się po przejściu całej procedury. Po wielu latach, osaczona jaskrawie szpitalną rzeczywistością patrzyłam jak ta sama krew toczy się w ciało ukochanej osoby, dając jej szanse na wyzdrowienie, na kolejny dzień z lepszym samopoczuciem.
1 września 2012 roku stanęłam u podnóża kalwaryjskiej góry. Wspólnie z honorowymi dawcami krwi i ich rodzinami uczestniczyłam w XI Podkarpackiej Pielgrzymce Honorowych Dawców Krwi. Uroczystej Mszy świętej przewodniczył ks. bp Adam Szal, który kiedyś nazwał Kalwarię Pacławską, Jasną Górą Podkarpacia. Zanim rozpoczęły się oficjalne uroczystości, w Sanktuarium Matki Bożej Kalwaryjskej, zgromadzeni pielgrzymi byli świadkami poświęcenia przez Księdza Biskupa, w asyście Kapelana Grupy Ratownictwa PCK w Przemyślu, księdza Pawła Kaszuby który napisał specjalną modlitwę błogosławieństwa Ambulansu RCKiK w Rzeszowie – mobilnego punktu poboru krwi. Podczas Mszy świętej Ksiądz Biskup modlił się za wszystkich krwiodawców, podkreślając znaczenie tego szczególnego wymiaru miłości do drugiego człowieka, jakim jest dar krwi. Ksiądz Kapelan, wyrażając wdzięczność Księdzu Biskupowi za odprawienie Eucharystii, skierował ciepłe słowa, do jak ich nazwał wielkiej rodziny „Krewniaków”, dodając, że „ten, kto oddaje krew w osobliwy sposób naśladuje Chrystusa, ponieważ z każdą oddaną kroplą krwi umiera, aby inni mogli żyć…”
Po Mszy świętej wraz z krwiodawcami, ich rodzinami i zaproszonymi gośćmi, pod przewodnictwem księdza Pawła ruszyliśmy we wspólnym pątniczym orszaku na Drogę Krzyżową, po dróżkach kalwaryjskich. Z pieśnią Maryjną na ustach, podążyliśmy duchowym szlakiem Krzyża, modląc się w intencjach wszystkich krwiodawców, służby zdrowia ratowników, osób na co dzień troszczących się o życie i zdrowie drugiego człowieka. Drogę do pierwszej stacji odmierzyliśmy paciorkami różańca, oddając hołd Matce Bożej Kalwaryjskiej. Każda kolejna stacja drogi krzyżowej, oprócz dziękczynienia, była okazją do głębokich przemyśleń nad celem ludzkiego bytowania w świecie, ciągłej pogoni za blichtrem i mamoną, ulegania pokusom i nałogom, nad sensem bycia i służenia drugiemu człowiekowi. Każdy w zadumie niósł swój osobisty bagaż słabości, grzechów, niepokojów i nadziei, wyrażanych w gestach splecionych modlitwą dłoni czy błagalnego klęczenia.
Będąc na szczycie Kalwaryjskiej Golgoty, znałam już odpowiedź na pytanie księdza Pawła, postawione pielgrzymom na początku wędrowania „Przyjacielu, po coś przyszedł, i jaki jest cel twojego życiowego wędrowania?” To pytanie wyparło z meandrów myśli obrazy, słowa, czyny sprzed lat, z czasów studenckiej nieświadomości i te dzisiejsze, których doświadczam własnym jestestwem, towarzysząc ukochanemu dziecku w chorobie. Obcując z Krewniakami we wspólnej modlitwie utwierdziłam się w przekonaniu, że dobra nie można zatrzymać, że należy je mnożyć, aby zapewnić mu nieśmiertelność. Oddawanie krwi dla drugiego człowieka jest dobre, bo życie ludzkie jest wartością. Dziś już w pełni świadomie dziękuję słowami błogosławionego Jana Pawła II: „Oddając własną krew dobrowolnie i bezinteresownie, to gest o wysokiej wartości moralnej i obywatelskiej. To Dar życia…Niech dawcy krwi, którym należy się wdzięczność wszystkich, będą coraz liczniejsi we wszystkich częściach świata”, (Światowy Dzień Krwiodawstwa 2004 r.)
„Dar Krwi – Darem Życia” – to nie pusty slogan, ale najwyższy wymiar miłości do drugiego człowieka. Trzeba być wdzięcznym i pozwolić jej płynąć…